poniedziałek, 23 marca 2020

Wpis drugi

Ku mojemu zaskoczeniu, to stało się ponownie.

Ostatnie, co sobie przypominam to przygotowania do akcji. Dotarliśmy pod garnizon i zaczailiśmy się w pobliskim lesie, oczekując na przybycie wsparcia. Wraz z Papadopoulosem podłożyliśmy dynamit pod jedną z wież przy pierwszej bramie, przed mostem który wcześniej też osłabiłem.

Następne wspomnienia to jakieś strzępy - prawie tak jakbym upił się Prestonówką z plecaka barda i ocknął się gdzieś pod koniec zabawy. Dlaczego pod koniec? Bo przede mną, na ziemi klęczało dziesięcioro żołnierzy przywiązanych ze sobą linami, a wśród nich znajdował się także Maciej. Papadopoulos wygłaszał jakieś przemówienia o królu i pieniądzach, którego nie miałem siły słuchać. Przed tym pamiętam też podawanie bardowi jednego z eliksirów leczących z mojego plecaka - ale nie wiem dlaczego miałby go potrzebować, bo nie pamiętam żeby tego wieczoru doznał jakichś obrażeń. Zrobiłem to tylko po to, żeby dał mi spokój i odszedł, bo czułem się jakbym miał zaraz zwymiotować.

Moja głowa była tak ciężka, jakbym nie spał od co najmniej kilku dni, a ręce drżały. Nieopodal zauważyłem Sarę, chyba jedyną osobę, której mógłbym powierzyć swój sekret krótkiej pamięci. Wyraźnie dałem jej znać, że chcę pogadać i zdecydowanie to zauważyła, ale zignorowała mnie i dołączyła do przemowy barda. Nie chciało mi się w to wierzyć. Pragnąłem jej zaufać i podzielić się swoimi problemami, a zostałem tak odtrącony. Przez chwilę moja głowa płonęła.

Po kilku minutach uspokoiłem się i wstałem z ziemi, żeby odejść od tych ludzi jak najdalej mogłem. Niestety, nie mogłem odejść zbyt daleko. Udałem się więc na jedną z wież strażniczych, skierowanych w stronę kamiennego mostu, za którym znajdował się mój dom. Widziałem z niej też wszystkie uszkodzone struktury garnizonu: drewniany most za pierwszą bramą, na który runęła wieża strażnicza, pod którą podłożyliśmy dynamit, a także część spalonego muru i kolejną doszczętnie zmasakrowaną ogniem wieżę. Nie wiem co działo się tu przez te kilka godzin, które mi umknęły, ale zdecydowanie działo się dużo.

Pisząc to spojrzałem na swoje dłonie. Były pokryte krwią i z tego co mi wiadomo nie moją. Moje ubrania za to w pewnych miejscach noszą na sobie pewne ślady, co do których pochodzenia nie mam najmniejszego pojęcia.

Obawiam się, że te utraty pamięci mogą dotknąć mnie kiedyś, kiedy naprawdę bym tego nie chciał. Co jeśli udam się któregoś dnia do Arveene, a następnego dnia w ogóle nie będę o tym pamiętał? Co jeśli zrobię wtedy coś okropnego?

Nie chcę o tym myśleć. Muszę teraz skupić się na odnalezieniu ojca. Przede wszystkim muszę dostać się do rezydencji Tallstagów i wyjaśnić całą tę sytuację z jego domniemanym morderstwem. Na pewno nikt go nie zabił, może wyjechał w jakichś pilnych interesach i nie miał czasu nikogo poinformować. W końcu nie odnaleziono jego



Muszę wyprawić w sobie nawyk pisania w tym dzienniku. Któregoś razu mogę nawet nie zorientować się, że robiłem coś, czego nie pamiętam. Na teraz muszę już kończyć, bo widzę że zmierza do mnie elfka. Ciekawe czego chce. Może przeprosi za swoją ignorancję i mnie wysłucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz