piątek, 15 stycznia 2021

Sesja piąta cz I

Śmiercionośny obiad    


Wkroczywszy do pokoju, grupa dostrzegła w pomieszczeniu jakby zbite ze sobą dwa całkiem różne światy - niepościelone łóżko, regał z książkami, krzesło i stół - jako dość zwyczajny, codzienny widok, ale i też przyrządy służące do praktyki czarnej magii, czy też tego rodzaju symbole nakreślone na podłodze. Jeden ze szkieletów zajął miejsce na krześle, podczas kiedy pozostałe dwa wróciły na swoją wartę u wejścia. Mężczyzna w końcu przedstawił się jako Eriq, praktykant czarnej magii ukrywający się w ściekach, gdyż uprawianie tej dziedziny magii zostało zakazane w królestwie jakiś czas temu. Poszukiwaczom przygód od razu przyniosło to na myśl zwłoki, które chwilę wcześniej rzuciły się na nich. Najpierw jednak przedstawili się i wyjaśnili swój powód przybycia do tego mało przyjemnego miejsca. Po wstępnych grzecznościach, jak i przeprosinach z powodu zniszczenia jednego z obiektów testowych Eriqa, grupa zaczęła dopytywać się o rzeczy, które w tym miejscu się dzieją. Nekromanta wyznał, że tak samo jak wcześniej napotkany przez nich nieszczęśnik nie wie nic o całej tej sytuacji ze znikaniem ludzi, ani tym bardziej o ożywających zwłokach.

Opuścili siedzibę Eriqa bez żadnych nowych informacji, nieco rozgoryczeni takim obrotem spraw. Pomimo braku postępu w śledztwie, kontynuowali przemierzanie kanałów i odwiedzili tunelowy zaułek, który wcześniej znajdował się po ich lewej, a do którego nie zaglądali, będąc zbyt zaabsorbowanym walką ze szkieletami. Pomieszczenie było niewielkie, z tym samym pasem brudnej, ściekowej wody pomiędzy dwoma, oddzielonymi od siebie ścieżkami ponad tąż wodą. Grupa rozglądała się po pustym pomieszczeniu, wymieniając pomiędzy sobą krótkie zdania, kiedy ściekowa woda zaczęła poruszać się w nienaturalny sposób. To dziwne zjawisko przykuło uwagę wszystkich, którzy zaczęli obserwować miejsce, gdzie aktywność podwodna zdawała się mieć swoje źródło.

Nagle spod powierzchni wody wynurzył się ogromny aligator, którego łuski w niektórych miejscach poodpadały, zostawiając rozerwane, czarne od rozkładu płaty mięsa, wystawiając paszczę ku swojemu obiadowi. Jego posiłek jednak odsunął się w głąb tunelu, unikając szczęk i rozpoczynając atak na potwora. Kto stał bliżej, ten atakował monstrum z bliska, a kto nie mógł podejść, starał się pomóc tym z przodu swoimi kuszami albo chociaż poradą, gdzie gad może mieć słabe punkty. W pewnym momencie starcia o mało nie doszło do śmierci - i to nie potwora, a jednego z podróżników. Ander doskoczył bowiem do przerośniętego jaszczura i zadał mu bolesny cios rapierem, lecz ten, widocznie rozzłoszczony takim obrotem spraw, nie pozostał dłużny i oddał człowiekowi z nawiązką, trącając go ogromną łapą zakończoną pazurami na drugi koniec pomieszczenia. Bezwładne ciało Andera poszybowało ponad głowami towarzyszy, odbiło się niczym szmaciana lalka od ściany i upadło z przytupem na ziemię. Przez tę chwilę grozy, w której wszystkie oczy obserwowały nieporuszające się ciało człowieka, aż w końcu drgnęła nim resztka życia, bez wymiany ani jednego słowa postanowiono zakończyć istnienie potwora, z którym się mierzono. Już mocno sfatygowany walką z grupą napastników potwór, nie ustał o swoich siłach zbyt długo, wkrótce padając wykończony trafionym pociskiem z kuszy demona.

Do cierpiącego od doznanych ran Andera w rogu pomieszczenia od razu udała się Sara, która jednym dotknięciem załagodziła większość bólu i zagoiła co poważniejsze rany. Poza pomocą medyczną sama zmartwiona tym, co się wydarzyło, towarzyszka zaoferowała wsparcie mentalne w postaci zwykłego, ludzkiego uścisku. Działania elfki były na tyle skuteczne, że po chwili odpoczynku i złapaniu oddechu Ander mógł z powrotem stanąć na nogi i podążać u boku reszty w kolejny, nieodkryty tunel.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz