piątek, 15 stycznia 2021

Sesja piąta cz II

Tajemnice zaklęte w skale    


Przemierzając niezbadane jeszcze tunele, grupa wkrótce natknęła się na kolejny rozstaj dróg prowadzący zarówno w prawo, jak i w lewo. Postanowiono wpierw udać się w lewo, a następnie zbadać również prawy korytarz i tak też zrobiono. Nauczeni wcześniejszymi pomyłkami, najpierw zakradli się za róg, w celu rozpoznania terenu. Wychylając się na największe z dotychczas widzianych tu pomieszczeń, usłyszeli czyiś podniosły głos. Zamilkli i wsłuchali się w słowa wypowiadane przez postać odzianą w ciemne, długie szaty. Po chwili podsłuchu łatwo wywnioskowali, z czym mają do czynienia. Postać ta, której towarzyszyły dwie inne ubrane w identyczne szaty, należały do wyznawców jakiegoś wyższego bytu, a ich mowa miała zachęcić grupę ludzi zebraną przed nimi do dołączenia. Poszukiwacze przygód podzielili się na dwie grupy - pierwszą, która wtopi się w tłum przyszłych wyznawców i drugą, która z daleka będzie obserwować rozwój wydarzeń.

Grupa pierwsza, składająca się z Sary, Andera i Papadopoulosa umiejętnie wtopiła się w tłum gapiów, podczas gdy pozostali dwaj towarzysze zapewniali im wsparcie z daleka. Przez chwilę słuchali opowiadań kultystów, jednak mając w swoim charakterze niecierpliwość, zaczęto wypytywać ich o różne kwestie. Początkowo udając zainteresowanych dołączeniem do nich, pytali o ich wyznania, cele i inne, mało ważne dla tej sprawy kwestie. Odziani w szaty zdawkowo odpowiadali na dotyczące ich pytania, toteż nasi bohaterowie, znudzeni tą bezowocną rozmową przeszli do wypytywania o miejsce, w którym się znajdują. I w tej kwestii zostali odprawieni z kwitkiem prostym wytłumaczeniem, iż jest to jedynie miejsce spotkań z nowymi członkami i nie mają z nim nic wspólnego. Wyczerpawszy pulę pytań w sali zapadła cisza, toteż zakapturzona postać przeszła do następnego punktu spotkania - inicjacji.

Zwoławszy do siebie chętnych, niewielki tłum, w który wtopiła się pierwsza grupa, przesunął się w kierunku kultysty. Podany został mu przyrząd służący do znakowania wiernych, na którego widok niewielki procent obecnych zastanowił się drugi raz nad podejmowaną przez siebie decyzją. Minuta za minutą, kolejka do oznakowania przybliżała się coraz to bardziej do poszukiwaczy przygód. Nie wiedzieli, czy w tej sytuacji istnieje jedno dobre wyjście, czy warto ich zabijać, a może odejść i zapomnieć. Ostatecznie, kiedy przyszła na nich pora, każdy z nich wycofał się i grzecznie podziękował za zaproszenie, z którego jednak nie skorzysta. Proces dobiegł końca, a postać odezwała się kolejny raz, informując swoje nowe owieczki, co teraz nastąpi. Zostaną zaprowadzeni gdzieś, gdzie nieoznakowani nie mieli wstępu. Widząc w tym szansę, Ander poprosił ich o wskazanie mu drogi ku wyjściu, przez co zapewnił sobie miejsce u ich boku w podróży w głąb tuneli.

Pozostała dwójka starała zakraść się za nimi, jednak nie wyszło to im za dobrze i dość szybko zostali odkryci. Od słowa do słowa pomiędzy intruzami a kultystami wywiązała się walka, do której dołączyła także ukryta w oddali reszta grupy. Pomimo umiejętności magicznych kultystów to przewaga w liczebności poszukiwaczy przygód dała im zwycięstwo w dobrym stylu, bez większych strat. Dwoje z poległych okradziono z ciekawie wyglądających szat oraz masek, po czym powrócono do ostatniego, niezwiedzonego jeszcze tunelu. Nim jednak do tego doszło grupa straciła jej jednego członka, którego atrakcje tego dnia przerosły i odcisnęły piętno na psychice. 

Tak samo, jak i poprzednim razem wykonano grupową próbę zakradnięcia się do miejsca, jednocześnie starając się dostrzec w nim obecność zamaskowanych zagrożeń. Bard jako jedyny na końcu tunelu dojrzał zamaskowanego przeciwnika, stanowiącego dużego, sześciennego żelka, a także tajemniczy kamień, umieszczony tuż za przeciwnikiem. Naradziwszy się z towarzyszami, postanowili postarać się uniknąć kolejnej, bezcelowej walki i odzyskać kamień bez zwracania na siebie uwagi gluta. Wyznaczono do tej misji barda, który podołał zadaniu w stu procentach i niezauważony od początku do końca zakradł się za kostką, zabrał ze sobą sporych rozmiarów kamień i powrócił do towarzyszy. Próbując rozszyfrować zastosowanie głazu w bezpiecznej odległości od nieświadomego ich obecności przeciwnika, doszli jedynie do wniosku, że w tym przedmiocie drzemie ukryte wiele mocy i to niekoniecznie dobrej. Z jakiegoś powodu przypomniało im to o słowach Gillberta z poprzedniego dnia, kiedy to wyznał im o zajęciu swojej drużyny w Bolton, kiedy tam dotarł. Zapomnieli o tym jednak na ten moment, gdyż jedyne, o czym aktualnie marzyli, zdecydowanie nie znajdowało się w miejscu gdzie byli, a wręcz daleko od niego.

Opuszczając więc kanały, które jak im się wydawało, wyczyścili z wszystkiego, co mogło interesować ich pracodawcę, wstąpili jeszcze do praktykanta czarnej magii Eriqa. Z jakiegoś powodu czuli się przywiązani do chyba jedynej rozumnej istoty w tym miejscu, która nie chciała ich zabić. Jak to mieli w zwyczaju, wypytali go i o kultystów i żelka, a i zwyczajowo dostali niewiele tłumaczącą odpowiedź. W pewnym momencie, pośród luźnej rozmowy ktoś zaproponował kupno jednego ze stworzonych przez mężczyznę szkieleta. Chociaż pomysł ten spotkał się z odmową, umiejętności przekonywania barda wskrzesiły promyk nadziei na zdobycie szkielecianego pomocnika. Po chwili namysłu Eriq wyznał, że jeśli byliby w stanie dostarczyć mu materiału, na którym mógłby przeprowadzać dalsze badania tudzież eksperymenty, mógłby wymienić się za niego jednym ze szkieletów.

Materiału badawczego grupa miała pod dostatkiem, w końcu nie tak dawno temu zostawili za sobą trzy martwe ciała, po które teraz udali się i wspólnie dostarczyli je pod drzwi Eriqa. Zadowolony przyrostem kandydatów do przyszłych eksperymentów ofiarował im więc zgodnie z ustaleniami, jednego szkieleta o imieniu Larry. Od teraz więc, pod dowództwem Nulgatha towarzyszył im jako kolejny członek drużyny. Większość grupy opuściła już wtedy kanały, jako że znaleziono prawdopodobną przyczynę wielu zniknięć w okolicy, jednak jeden z nich pozostał w klitce praktykanta czarnej magii nieco dłużej. Nikt nie dopytywał po co ani dlaczego, każdy domyślał się wystarczająco dobrze po sposobie, w jaki bard zerkał na niedawno poznanego mężczyznę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz