sobota, 2 stycznia 2021

Sesja trzecia, cz II

Chwila relaksu    


Znużeni podróżą i wykończeni przygodami, które spotkały ich po drodze, wraz z zachodzącym słońcem dotarli do wioski, w której rozpoczęła się ich wędrówka. W pierwszej kolejności udali się do sołtysa, aby odebrać swoją niezasłużoną nagrodę - w końcu nie wykonali zadania, ale swoje życia narażali przy tym nie mniej, niż gdyby podjęli się jego stuprocentowego wykonania. Starszy mężczyzna przyjął ich z wielką radością, choć podejrzliwie spoglądał ku Anderowi. W końcu nie było go przy odebraniu zadania - a może jednak był? Udało mu się przekonać starca o swojej obecności, po czym jeszcze dodatkowo wynegocjował dla całej drużyny nieco zwiększoną nagrodę. Po załatwieniu formalności dopytali się jeszcze o nocleg, który zapewnić mógł sam sołtys, czy też ktoś z sąsiedztwa.

Na odstresowanie, jak wiadomo, najlepsze są procenty, toteż drużyna wybrała się do jedynej w wiosce karczmy. Po drodze zgubili Nulgahta, który wspomniał coś o załatwianiu swoich spraw w okolicy. Karczma nie należała do największych, jednak zdecydowanie wystarczyła, żeby zaliczyć pierwszą, drużynową popijawie. Ander i Sara nie powstrzymywali się zbytnio, przez co czas stał się zdecydowanie weselszy dla każdego, kto rezydował w karczmie tego wieczoru. Maciej obserwował z daleka sytuację, popijając spokojnie jakiś trunek, kiedy elfka z Anderem wdrapali się pijani na jeden ze stołów. Pomimo wlania w siebie wielu procentowych cieczy, sam występ, jaki dali, był dość imponujący. Tańce, podskoki i nawoływania zaciekawionej publiczności trwały dopóty, dopóki tancerze nie opadli z sił. Schodząc ze sceny, to jest solidnie wykonanego stołu, kilkoro bywalców karczmy rzuciło monetą w stronę elfki. Pieniądz to pieniądz, a jeśli można zarobić go dzięki pijackim wygłupom, to tym bardziej jest on ceniony, toteż Sara zebrała każdą z monet, którą hojnie obdarowała ją publiczność i potoczyła się w kierunku najbliższego krzesła. Rozgrzani artyści uspokoić musieli się partią gry w szachy, którą w swoim podróżnym plecaku skrzętnie przechowywał Ander. Pomimo jego praktyki w grze od najmłodszych lat, pokonany został przez rozbawioną alkoholem elfkę.

Czas mijał szybko, a wieś wkrótce zastała noc. Podróżnicy musieli podziękować za gościnę, zapłacić za posiłki oraz napoje i wrócić do miejsca noclegu. Jak można było się spodziewać, przejście przez wieś po ciemku i pod wpływem alkoholu nie było prostą sprawą. Ander opierający się o elfkę, Sara opierająca się o człowieka, stawiający niepewne, chwiejne kroki - tak wyglądało to dla kogoś, kto mógł widzieć w ciemności. Zwykły człowiek, gdyby jednak zobaczył tę abominację w środku nocy, uciekłby z tego miejsca i zamknął się w najbliższej chacie na cztery spusty. Zagrożenie jednak ten potwór stwarzał jedynie dla siebie. Już pod domem Sołtysa, gdzie leżał ich cel podróży, wchodząc na schodek poprzedzający drzwi, stopa elfki ześlizgnęła się, powodując jej mało przyjemny upadek. Jego skutkiem na szczęście był jedynie rozbity nos i kilka kropli krwi pozostawionych pod wejściem do domu Sołtysa. Zmęczeni jeszcze bardziej niż poprzednio, wylądowali w przygotowanych posłaniach i zasnęli niemalże natychmiast. W tym samym czasie niedaleko wsi, demon z drużyny załatwił swoje sprawy, a jako że nie potrzebował snu, spędził noc, medytując w jakimś zacisznym miejscu.

Wstali następnego poranka zbudzeni przez jasne, palące promienie słońca. Drażliwe były one szczególnie dla dwojga rozpustników, którzy efekty swojej wczorajszej zabawy odczuwać mieli jeszcze przez połowę dnia. Odebrawszy od starszego właściciela domu racje żywnościowe, które również wynegocjowali w zamian za zapewnioną pomoc, zaczęli zbierać się do kolejnej wędrówki. Wspólnie ustalili cel podróży - miasto Bolton na wschodzie, o którym wcześniej wspominał im Gillbert. Podróż nie zajęłaby im dłużej niż dzień, do tego idąc ubitą drogą handlową, więc nie spieszyli się zbytnio do tego, co miało ich tam spotkać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz